dziecię i matka chrzestna zadowolone ...i taki był cel :)
w takim razie w zeszły poniedziałek ruszyłyśmy w mordeńczą podróż , 6h jazdy autobusem ...masakra ( odzwyczaiłam się, człowiek stał się wygodny ) a dziecię z wrażenia nawet oka nie zmrużyło ,więc poruszając przeróżne tematy dotarłyśmy do celu...
kiedy już odpoczęłyśmy ruszyłyśmy ku przygodzie ,w miarę możliwości naszej cioci Dorotki która nosi pod serduchem trzeciego królewicza :)
oj pogoda dopisywała , lody ,woda i kawałek cienia to był towar wciąż poszukiwany :)
kolejnego dnia zwiedzaliśmy Troję Karpacką ...godne polecenia sama z ciekawością słuchałam przewodnika ...
odwiedziliśmy również cudowną rodzinkę ,jak by nie było znajomość internetowa ...:) Sylwuś jesteś wspaniała w tym co robisz ,
wyjazd Justysi się bardzo podobał choć obie tęskniłyśmy za naszym rozbójnikiem :) ...do domu wracałyśmy w piątek prawie na skrzydłach ...droga już tak się nie dłużyła, ponoć do domu wraca się szybciej:)
aaaa zapomniałam a to jest najważniejsze , wyjazd się udał przede wszystkim dzięki mojemu mężowi który pozostał z szóstką krasnoludów w domku , DZIĘKUJĘ KOCHANIE jesteś wielki :)